Weki

Właśnie skończyłam robić weki na zimę. Roboty co niemiara, ale warto było. Mam więc spontaniczny, świeży wpis:

Wszędzie czuć zapach kopru, chrzanu i czosnku. Wyparzone słoiki, sól kamienna, cisza i spokój – dzieciaki śpią. Uwielbiam ten czas przygotowania do zimy. Daje mi poczucie ogromnej siły, wolności i spokoju. Lubię zaplanować potrawy, dzięki którym naprawdę czuję wolność. Czuję, że podążam za naturą, za jej naturalnym biegiem. Nic nie przyśpieszam, nic nie tworzę sztucznie, każda pora roku ma swój czas, swoje piękno. Ja tylko za tym podążam, rozpływam się w drobnych chwilach tworzących mozaikę niezapomnianych obrazów. Wspomnienie lata i pachnących pomidorów. Wspomnienie jesieni i orzechów włoskich łuskanych prosto z drzewa…

Od wielu lat staram się, by nie być zależną od sztucznie hodowanych produktów. Z wielką satysfakcją i przyjemnością jem sezonowe warzywa i owoce. Zimą, kiedy wszystkie rośliny są przykryte puchem śniegu lub skute lodem, otwieram słoik z przetworami, słodkim dżemem z czerwonych porzeczek albo kiszoną słodko-kwaśną papryką. Pyszny słodko-słony sos pomidorowy używam w moich potrawach i rozkoszuję się darami natury – prawdziwymi, orginalnymi i nie do podrobienia.

Nauczyłam sie cierpliwosci i czekania na to, co dobre. Czekam cały rok aż zakwitną  kwiaty w ogrodzie, czekam na świeże pomidory i ogórki. Czekanie uczy mnie cierpliwosci i szacunku do natury i życia. Nie podrabiam natury.

Moje dzieci to doceniają, widzę że są mniej podatne na wszechobecny konsumpcjonizm.  Dziękuję ci, matko naturo, za tę obfitość darów. Gdyby nie te naturalne dobra, życie byłoby bez smaku…